Nauka plus przemysł równa się rozwój

Dobywanie złóż z głębi ziemi, eksploatacja surowców roślinnych i zwierzęcych oraz ich przeróbka opierają się na dorobku praktyki latami gromadzonym, na olbrzymiej ilości celowo przeprowadzonych doświadczeń i bogatej literaturze specjalnej. Każdej gałęzi przemysłu odpowiada w dziedzinie nauk przyrodniczych, a jeszcze węziej — technicznych, określona technologia. Składają się na nią wybrane działy nauk podstawowych: matematyki, fizyki, chemii, mechaniki, szeroki zakres wiadomości specjalnych i encyklopedycznych oraz klasyczny przebieg technologiczny, niejako wzorzec laboratoryjny danego procesu produkcyjnego. Jego warianty realizacyjne—metody—zależą z kolei od rodzaju surowców wyjściowych, użytych do produkcji, od jej rozmiarów, od wydajności procesu, stopnia uszlachetnienia produktu końcowego, wykorzystania produktów ubocznych itp.

Rozwój poszczególnych technologii ma odmienną historię. Jedne z nich — jak włókiennictwo — nagromadziły tysiącletnie doświadczenia, dopiero stosunkowo niedawno ujęte w ramy teorii; inne, jak chemia — zwłaszcza nowoczesna chemia organiczna — rodziły się w laboratoriach badaczy. Przesłanki teoretyczne, opracowane w laboratorium, stwarzały naukowy model procesu.

Doświadczenia w skali laboratoryjnej dawały materiał do zawymiarowania instalacji pół- czy ćwierćtechnicznej. Pomyślne wyniki tu otrzymane, uzupełnione gruntowną ekonomiczną analizą procesu, pozwalały ustalić elementy budowy urządzeń produkcyjnych w skali technicznej. W pracach wydobywczych jak i produkcyjno-przetwórczych występują, często w sposób dominujący, elementy natury gospodarczej. Wyrazem ich wpływu na produkcję jest naukowa organizacja pracy, której zasady służą zarówno powiększeniu produkcji, jak jej potanieniu. Technologia danej gałęzi wytwarzania i naukowa organizacja pracy łącznie wytyczają tor codziennej pracy przemysłu.

Istota i charakter organizacji i kierownictwa produkcją są — z kolei — funkcją ustroju społecznego. Ograniczymy się do zanotowania tej tezy; jej rozwinięcie wykracza poza ramy artykułu.

Omawiając związki istniejące między przemysłem w dzisiejszym jego stadium rozwoju a naukami przyrodniczymi, musimy podkreślić, iż nie były one u nas ani szerzej omawiane, ani tym bardziej doceniane. Nie zawinił tu brak udziału Polaków w twórczości naukowej z dziedziny przyrodoznawstwa. Wątpliwość taką wystarczy rozproszyć przypomnieniem nazwisk: Śniadeckich, Olszewskiego, Wróblewskiego, Smoluchowskiego, Skłodowskiej-Curie. Również niski stopień uprzemysłowienia naszego kraju w części tylko sprawę wyjaśnia.

Przyczyną zatarcia, zamazania żywych A twórczych związków istniejących między nauką a przemysłem była nasza przedwojenna struktura polityczno-gospodarcza. Jej wyraz w dziedzinie przemysłu stanowiła wszechwładza trustów i karteli, zresztą obcych narodowo. Dla kapitalistów byliśmy krajem taniej robocizny. W Polsce realizowało się produkcję w jej ostatnim ogniwie — poza kręgiem dociekań badacza, poza eksperymentem wykształconego laboranta, w zasadzie poza biurem konstrukcyjnym.

Tego ogólnego obrazu nie zmienia pomyślny rozwój niektórych gałęzi wytwórczości, np. przemysłu elektrotechnicznego, w okresie międzywojennym.

W dziedzinie rozbudowy systemu powiązań produkcji z nauką byliśmy bez porównania bardziej w tyle za innymi krajami, niż mogłoby to wynikać z zestawienia wyników ilościowych produkcji tej czy innej gałęzi przemysłu. Podstawowe elementy wspomnianego systemu: kadry były u nas kompromitująco szczupłe; warsztaty pracy techniczno-badawczej nieliczne i słabo wyposażone. Ostatnia wojna stan ten jeszcze pogorszyła.