Nauka plus przemysł równa się rozwój

Dla przykładu omówimy jeszcze tok prac Głównego Instytutu Chemii Przemysłowej w roku 1948. Opracowywane w tym okresie tematy można podzielić na trzy grupy. Do pierwszej należą badania obejmujące opracowania laboratoryjne, technologiczne, w szeregu przypadków przygotowanie wstępnego projektu aparatury półtech-nicznej lub produkcyjnej, współpraca przy montażu aparatury w fabryce oraz przy uruchomianiu produkcji. Do drugiej należą badania dotyczące usunięcia trudności napotykanych w przemyśle, wykorzystanie produktów ubocznych lub przystosowanie produkcji do nowych surowców. Do trzeciej wreszcie należą porady techniczne lub prace pomocnicze, nie związane z badaniami doświadczalnymi a dotyczące zagadnień technicznych, dokumentacyjnych lub organizacyjnych.

Szczególnie cennym wynikiem prac Instytutu Chemii Przemysłowej było przygotowanie produkcji syntetycznych substancji garbujących. Przemysł garbarski w Polsce opiera się obecnie na imporcie garbników. Stąd zainteresowanie dla możliwości otrzymania produktu syntetycznego, otrzymanego z krajowych surowców. Wstępne wyniki prac wykazały, że jakość skór garbowanych materiałem otrzymanym w laboratorium nie tylko nie ustępuje skórom garbowanym za pomocą importowanych garbników roślinnych, ale w poszczególnych wypadkach nawet je przewyższa. W porozumieniu z przemysłem
Instytut przeprowadził systematyczne badania, obejmujące:

a) opracowanie bilansu surowców, osiągalnych na rynku krajowym;

b) dokładne opracowanie syntez w skali laboratoryjnej, a następnie technologicznej;

c) przygotowanie większej partii próbnej dla garbarń;

d) przygotowanie projektu wstępnych instalacji półtechnicznych i produkcyjnych;

e) stałą współpracę przy wykonywaniu aparatury i montażu w fabrykach;

f) współpracę przy przeprowadzaniu produkcji wstępnej oraz przy prze-szkolaniu personelu fabrycznego;

g) opracowanie kontroli produkcji i tymczasowych warunków technicznych;

h) współpracę przy uruchomianiu produkcji właściwej.

Produkcję garbników, które nazwano ro-taninami, uruchomiono w małej skali w ramach przemysłu skórzanego, a potem w wielkiej fabryce „Rokita“ na Śląsku.

Ścisły kontakt między przemysłem a pracownikami naukowymi umożliwia unikniecie błędów ujawniających się dopiero w toku produkcji. Przykładem służyć tutaj może interesująca i w dalszym ciągu jeszcze szeroko omawiana w prasie fachowej sprawa zastosowania niektórych żywic syntetycznych dla zaoszczędzenia wydatku celulozy przy produkcji papieru oraz wzmocnienia jego wytrzymałości na mokro i na sucho.

Przed dwoma laty byliśmy w Ministerstwie Przemysłu i Handlu zasypywani przez różne firmy zagraniczne ofertami na zakup licencji z patentów na produkcję pewnych żywic syntetycznych, które jakoby posiadały omówione wyżej własności.

Rzecz jasna, iż możliwość zaoszczędzenia około 30°/o celulozy przy zachowaniu, a nawet polepszeniu wytrzymałości papieru, a tak opiewały oferty, czyniła sprawę atrakcyjną. Informacje ewentualnych dostawców były jednak zbyt optymistyczne, aby można było im wierzyć bez gruntownego sprawdzenia.

Sprawę powierzono znowu Centralnemu Laboratorium Celulozowo- Papierniczemu, który w wyniku zebrania obszernej literatury, szeregu konsultacji z placówkami naukowo-badawczymi za granicą, a przede wszystkim w wyniku przez siebie przeprowadzonych prób doświadczeń i pomiarów — stwierdziło, iż użycie wspomnianych żywic przy produkcji papieru może się opłacać w kraju, gdzie są one szczególnie tanie. W naszych warunkach zysk ze stosowania tych żywic (znacznie przesadzony w ofertach) nie pokryłby w żadnych razie nakładów związanych z zakupem żywic. Sedno rzeczy leżało w tym, iż żywice te (melaminowe) były w dużych ilościach używane w okresie wojny przy masowej produkcji samolotów. Kiedy koniunktura się zmieniła, producenci żywic szukali nowych rynków zbytu. Jednym z nich miał być polski przemysł papierniczy.