Jak odkryto witaminy?

W tymże czasie ukazały się jednak prace pani Chick z Wiednia i Huldschinskiego z Berlina, których badania dowodziły niezbicie, że krzywicę można wyleczyć promieniami słonecznymi lub promieniami lampy kwarcowej, bez użycia witaminy D, zawartej w tłuszczach.

Nastąpiła konsternacja i problem do rozwiązania: kto ma rację?

Okazało się, że obie strony mają rację. Stwierdzono bowiem wkrótce, że jeśli zwierzętom podać dietę bez witaminy D, a jednocześnie podawać im naświetlane trociny lub też naświetlać badane zwierzę — to krzywica nie występuje.

Te spostrzeżenia nasunęły przypuszczenie, że w pewnych roślinach oraz w skórze zwierząt występują substancje, które po naświetleniu promieniami pozafiołkowymi lub słonecznymi nabierają biologicznych własności leczenia krzywicy. Początkowo przypuszczano, że tą substancją jest cholesterol, lecz dopiero Windaus i jego współpracownicy w roku 1927 stwierdzili, że jest to ergosterol, który naświetlany promieniami nadfiołkowymi przechodzi w substancję o własnościach podobnych do witaminy D, zawartej w tranie.

Nowoodkrytą witaminę nazwano witaminą D2 lub -kalcyferolem, w odróżnieniu od związku zawartego w tranie, który oznaczono jako witaminę D3. Takie zaś substancje jak ergosterol, z których organizm zwierzęcy potrafi syntetyzować witaminy, nazwano prowitaminami.
Po tych odkryciach, po ustaleniu już pewnej metodyki badania witamin, każdy następny rok przynosił nowe zdobycze. Przed ostatnią wojną ukazywało się już około 3 000 publikacji rocznie, a liczba patentów na sposoby otrzymywania witamin przekraczała 700 — w tym polskich ok. 20. Witaminologia stała się nową dyscypliną wiedzy Stało się to w czasie szczególnie odpowiednim Trzeba pamiętać, że ludność wielkich miast tracąc kontakt z przyrodą coraz bardziej zatraca naturalny instynkt, jak należy się odżywiać. A właśnie na początku tego stulecia, z racji wielkiego rozwoju przemysłu, następuje coraz większa migracja ludności wiejskiej do miast, coraz mniejsze spożycie produktów świeżych: mleka, razowej mąki, jarzyn, a coraz większe spożycie konserw, polerowanego ryżu i białej mąki. Te zmiany w odżywianiu powodowały coraz większe braki witamin.

Toteż skutki były fatalne. Przed ostatnią wojną stwierdzono, że 40% mężczyzn wezwanych do wojska przez dowództwo amerykańskich sił zbrojnych okazało się niezdolnych do pełnienia służby wojskowej. Stwierdzono dalej, że 1/3 spośród tych 40% mężczyzn cierpi na dolegliwości, spowodowane nieodpowiednim odżywianiem. Wiadomo jest lakże od lat, że dzieci Londynu i wielkich miast Anglii odżywiane są z takim niedoborem witamin, że 75% tych dzieci cierpi na krzywicę, a połowa ma osłabiony wzrok na skutek braku witaminy A i D.

Zatem poznanie biologicznego znaczenia witamin, ich struktury, metod oznaczania, a nawet syntezy tych związków pozwoli na rozwiązanie sprawy racjonalnej dietetyki i profilaktycznego zapobiegania brakowi tych niezbędnych czynników odżywczych.

Nauka zna już około 20 witamin. Znana jest budowa większości z nich, w znacznej mierze poznano także rolę, jaką odgrywają one w organizm’e. Czy są to już wszystkie witaminy, jakie występują w przyrodzie? Raczej nie. Przyroda zazdrośnie kryje swoje skarby i jak może tak broni intruzom wstępu do jej tajnych zakamarków. Jak już podaliśmy na wstępie, nie znamy np. budowy witaminy „hum“. A szkoda!

Jakżeż inaczej kształtowałoby się nasze życie, gdyby można usunąć ze społeczeństwa rawet najmniejsze ślady „ahumorozy“, gdyby można było wywołać uśmiech na twarzy bez wzywania pomocy specjalisty – humorologa. Jak różowo każdy z nas patrzyłby na świat, gdyby wiedział, że Ministerstwo Przemysłu wyprodukowało w zeszłym miesiącu tyle a tyle milionów pastylek witaminy „hum“ i że każdemu urzędnikowi państwowemu przydzielono na pierwszego tyle a tyle sztuk, a tym, co przyjmują petentów — potrójne porcje. Marzyciel jestem!

Dziś niestety humorologów mamy tak mało, a ludzi cierpiących na „ahumorozę“ — tak dużo!

Do syntezy tej witaminy jest jeszcze daleko. Nie znamy nawet jej składu chemicznego. Możemy jedynie przypuszczać z dużą dozą prawdopodobieństwa, że tę cudowną witaminę emanują pewne organizmy z rodziny „homo sapiens“, a szczególnie osobniki, na sam widok których uśmiech występuje na twarzy; exemplum — prof. Rudzki.

Trzeba jednak pamiętać, że wyizolowanie pewnych rzadkich stancji wymaga wielu lat pracy i — dużo surowca.

Wieland dla wyizolowania pteryny, związków zawartych w barwnikach skrzydeł owadów, zużył 200 000 motyli. Motyłe te przez 3 sezony, w latach 1930 — 1933 zbierała młodzież szkolna na polecenie Ministerstwa Oświaty. Tartter w tym samym celu użył 850 000 owadów.

Tak — alee nawet przy wydajnej pomocy Ministerstwa Kultury i Sztuki — skąd wziąć tylu Rudzkich?