Klimat Polski a klimat Świata

Niewątpliwie duże wilgotności w krajach międzyzwrotnikowych spowodowane są w znacznym stopniu obfitymi opadami. I u nas w letniej porze roku spadają często ulewy. Niekiedy są one tak duże, że uchodzą w naszej opinii za „oberwanie się chmury“. Natężenie opadu dochodzi wtedy do 3—4 milimetrów na minutę, to znaczy, że gdyby woda spadająca podczas takiej ulewy na powierzchnię poziomą nie wsiąkała, nie parowała i nie spły wała, utworzyłaby w ciągu 1 minuty warstwę o grubości 3 do 4 mm. Ale jakże niewielkim wydaje się ten deszcz w porównaniu z ulewą w Porto Bello w Panamie, gdzie może spaść 65 milimetrów w ciągu 5 minut, to jest tyle, ile w Warszawie spada przeciętnie w ciągu czerwca. Taki deszcz dosłownie „leje jak z cebra“.

Roczna suma opadu w Warszawie wynosi około 550 mm. Jakże „sucha“ jest jednak ta nasza Warszawa w porównaniu z miejsco-. wością zwaną Cherrapunji na południowym zboczu Himalajów. Tu południowo-zachodni musson — wiatr okresowy wiejący w lecie z morza na ląd, w zimie zaś z lądu na morze — przynosi deszcze, które dają rocznie średnio 11 626 milimetrów, a więc przeszło jedenaście metrów wody rocznie. W Warszawie taka ilość wody spada przeciętnie w ciągu około 20 lat. W stolicy Filipin, Manili, w miesiącach zimowych jest niewiele więcej opadu niż w Warszawie, ale w jednym tylko sierpniu spada tam 1 162 mm, to jest tyle, ile w Warszawie w ciągu dwóch lat. Ale nie tylko suma opadów w Polsce nie należy do największych, także pod względem częstotliwości opadów nie należymy do wyjątków. W Warszawie w sierpniu przez 13 dni padają deszcze, natomiast na wyspach Kerguelen mamy w tym miesiącu okrągło 31 dni dżdżystych, a więc w sierpniu pada tam deszcz codziennie. U nas w czasie wyjątkowo śnieżnych zim grubość pokrywy śnieżnej dochodzi do 1 metra, a w niektórych partiach Alp dochodzi do ośmiu metrów.

W jednym tylko, być może, elemencie klimatu niewiele albo i wcale nie ustępujemy zagranicznym „rekordom“ atmosferycznym, a mianowicie w sile wiatru. Każdy rozumie, że na naszym niżu przeciętna siła wiatru jest mniejsza niż w górach, a zwłaszcza na szczytach górskich. Oczywiście, na wielu szczytach gór wyższych od naszych wieją wiatry o większej sile, ale przed paru laty notowana była u nas siła wiatru, którego nie powstydziłyby się najbardziej wietrzne obszary na powierzchni ziemi.

W dniu 20 lipca 1931 roku przez okolice Lublina przeszedł orkan o niebywałej sile, który poczynił wielkie straty i spustoszenia. Wyrywał z korzeniami drzewa o średnicy dochodzącej do 1 metra, znosił budynki o stosunkowo grubych ścianach murowanych, wyrzucił z szvn 22 wagony kolejowe, unosił
ludzi na kilka metrów ponad powierzchnię gruntu, a blaszane dachy domów gniótł jak papier. Parcie wiatru na powierzchnię 1 metra kwadratowego przekraczało wtedy 2 tony, dorównując ciśnieniu powietrza w cyklonach (silne burze okolic ¡międzyzwrotniko-wych, w Chinach zwane tajfunami, w Indiach Zachodnich hurrikanami) i tornado-sach amerykańskich (burze na południu Stanów Zjednoczonych, Ameryki Północnej). Na szczęście zjawiska tego rodzaju zdarzają się u nas bardzo rzadko. Przeciętnie siła wiatru zdolna jest co najwyżej złamać pień młodego i cienkiego drzewa.

Jak więc widzimy, odchylenia stanów atmosfery od warunków przeciętnych, właściwych danej porze roku, obserwowane i odczuwane przez nas na terenie Polski, jakkolwiek wydają się nam niezwykłe, ustępują znacznie warunkom skrajnym w zakresie poszczególnych elementów klimatycznych, notowanych na obszarach całego świata. Są na świecie klimaty bardziej ciepłe i bardziej ziemne, są klimaty bardziej wilgotne i bardziej suche. Niechże będzie to nam pociechą wtedy, gdy te odchylenia od warunków normalnych dają się nam we znaki.